Wiesz, że kocham swoją pracę. Bo ja lubię nie tylko bieganie, układanie treningów i samo ich przeprowadzanie. Lubię wymyślać przepisy (gotować, mówiąc szczerze, już mniej 😉 ) i poprawiać jadłospisy. Ja też po prostu lubię ludzi!
Sama się czasem nad tym zastanawiam – czy mam naprawdę tak wyjątkowe szczęście do klientów? Jak to jest, że mi się tacy super ludzie trafiają na treningach? Czy może moje pozytywne podejście do ludzi naiwnie zaślepia mi oczy, zakłada różowe okulary i przecenia wszystkich? 😀
Tak czy siak, jestem szczęśliwa w tym, co robię i z kim 🙂 Dlatego ten wpis jest bardzo z przymrużeniem oka. Bo mnie ludzie (na treningach 😛 ) nie denerwują – przynajmniej nie często 😀 To artykuł ku rozrywce, ale też nie wyssany z palca, a z życia! Z życia trenera wzięte!
Przed tobą 5 rzeczy, których lepiej nigdy nie mów swojemu trenerowi! Zapraszam 🙂
1. „Oooo nie nie nie. Nie dam rady, za trudne!”
Ależ mnie to wkurza. Jeszcze nie dokończę tłumaczyć ćwiczenia, właśnie zabieram się za pokazywanie… a już widzę na twojej twarzy „poddałam się”. Za trudne, za dużo, nie dam rady, jak to…
Wiesz, jak ta mina na mnie działa? Że mam ochotę nie zwiększać tempa, nie podkręcać poziomu trudności i nie intensyfikować treningu (co byłoby nieetyczne i nieefektywne, więc tak nie robię). Też jestem tylko człowiekiem! Owszem, mam mnóstwo energii – i na pewno jej starczy na dwie osoby, ale na normalne osoby, a nie wiecznie jęczące!
Nie jęcz!!!!!!!! 🙂
2. Magia „dwóch piw”, bo czasem lepiej wiedzieć mniej…
Pamiętasz, jak miałaś lat naście i chodziłaś na imprezy?
Wyczuwam alkohol. Ile wypiłaś? Dwa piwa.
Rodzice wiedzieli wtedy (przynajmniej moi) o tych magicznych dwóch piwach. To efekt czystej kalkulacji nastolatki z instynktem samozachowawczym. Jedno? – nie uwierzą, za mało. Dwa? – jeszcze przejdzie, a przynajmniej prawdopodobnie brzmi. Do reszty się nie przyznajemy, im mniej wiedzą, tym lepiej śpią!
Podobnie ze mną. Co mam ci powiedzieć, nie zabronię przecież 😀 Nie ma co rozpamiętywać, bo wiesz co? Teraz i tak biegniemy 😛 Jakbym wiedziała o kolejnych piwach, czułabym się bardzo sadystycznie… 😉
3. Gdy dostajesz od trenera przepisy na owsianki, a dalej kupujesz na śniadanie drożdżówki…
Kolejny punkt z serii – im mniej wiem, tym lepiej śpię. Jeśli staję na wyżynach kreatywności, by dobrać ci takie proporcje masła orzechowego i jabłek, żeby ci ta owsianka wreszcie smakowała 😀 – nie chcę widzieć drożdżówki!!! Nie i już 😀
Nie ma opcji, po prostu się do tego nie przyznawaj 😀
4. „Będę ćwiczyć na wakacjach”
Uwaga, bo jeszcze uwierzę 😀
Wiesz, od czego są moim zdaniem wakacje? Od odpoczynku, takiego, jaki lubisz najbardziej. Nawet, jeśli jest to leżenie plackiem przez 2 tygodnie – leż plackiem bez wyrzutów sumienia i nikogo nie oszukuj, a już na pewno nie siebie 😀
I już całkiem serio – możesz wziąć ze sobą buty do biegania (wiele nie ważą) czy jakieś treningowe akcesoria (już gorzej z ciężarem), ale nie planuj nic. Jak się uda poćwiczyć, jeśli będziesz miała ochotę i warunki – super. Ale nie nastawiaj się na to, bo jeśli się nie uda – będziesz niezadowolona.
Wakacje są od tego, że nic nie musisz. Nie twórz sama dla siebie presji, że coś musisz. Dwa tygodnie cię nie zbawią, luzik 🙂
5. „Pojechałam autem do bankomatu/żabki/paczkomatu”
Mój mąż jest mistrzem odbierania paczek z paczkomatu autem (myślę, że wyjechanie z garażu zajmuje więcej czasu niż dojście do celu piechotą). Śmieję się z niego trochę, ale chyba mało sarkastycznie, bo się tym kompletnie nie przejmuje!
Ty w każdym razie jak chcesz – tarabań się autem, ale, no błagam, nie mów mi o tym 😀
A może któraś z was dorzuci coś do mojej listy „rzeczy, których nigdy nie mów swojemu trenerowi”? 😉
Mogą ci się też spodobać inne moje artykuły w bardziej lifestyle’owym klimacie:
Dobre!
Też nie rozumiem jeżdżenia samochodem po wszystko. Wyznaję zasadę: „Jeśli coś jest bliżej niż 30 minut piechotą, to nie opłaca się jechać”. No, chyba że jestem już spóźniona.
hehe 🙂 ja też piechotą, a dalej, szczególnie z Mimi, rowerem. Mój limit to ciężary do tachania 😀 ale nie zamawiam kettlebellów paczkomatem 😛
A np mówią Ci, że masz lepiej / łatwiej bo to Twoja praca? 😉
no ba! 😀 jasne 🙂