Pytanie „jak się zmotywować” wraca jak bumerang. I nie raz na nie odpowiadałam. Ale zazwyczaj to pytanie od początkujących – jak się zmotywować, by zacząć. A co z tymi, którzy trenują tygodniami i miesiącami? Co z ich motywacją?
Dzisiaj moja odpowiedź dla was – totalnie subiektywna, z perspektywy osoby trenującej bieganie i fitness od około 10 lat. Mam nadzieję, że będzie pomocna 🙂
Mi też się czasem nie chce!
Na początek chciałabym odczarować mit, jakoby osoby trenujące latami, instruktorzy i trenerzy, maratończycy i zawodowi sportowcy są zmotywowani zawsze jakąś tajemniczą wewnętrzną siłą. Oczywiście, że nie!!!! Jesteśmy wszyscy tylko ludźmi i każdy by chciał poleżeć czasem na kanapie zamiast dźwigać kettle’a na crossficie. Też mamy kryzysy, problemy z motywacją i tak samo ciężko nam wstać na trening! To, że ustalam sobie własne cele, które na dłuższą metę motywują – to żaden argument. Przecież nie muszę tego robić, tak samo, jak ty 🙂
Jest sporo sposobów, mniej i bardziej indywidualnych na to, by motywować się na długie lata. Często słyszysz, zresztą ode mnie też, żeby zrobić z treningu nawyk – niczym mycie zębów. I to prawda. A nie wyrobisz nawyku w parę dni, potrzebujesz co najmniej trzech tygodni. I stąd moje przekonanie, że za szybko rezygnujemy. Nie dajemy sobie szansy. Zbyt szybko się poddajemy. Warto poczekać parę tygodni po pierwsze na nawyk, po drugie na efekty, które często są wystarczającą motywacją, by kontynuować.
Podobnie zresztą jest ze zdrowym odżywianiem – na początku przytłacza cię nadmiar informacji i ilość zmian. Ale krok po kroku, łyk po łyku i kęs za kęsem okazuje się, że tyle samo czasu wymaga przygotowanie zdrowych posiłków, co byle jakich. Każda zmiana prowadzi do kolejnej, już łatwiejszej. I po jakimś czasie szkoda ci też efektów w samopoczuciu i wyglądzie, które ciężko przeoczyć.
Co jeszcze często powtarzam, gdy mowa o motywacji?
„Wybierz aktywność dla siebie”
Zachęcam do tego, by poszukać „swojej” dyscypliny. Swojego sposobu na ruch. To, że tyle osób jara się bieganiem, wcale nie musi oznaczać, że bieganie to twój klimat. Ale też nie ma co zniechęcać się do sportu jako takiego. Spróbuj pływania, nordic walkingu czy trampoliny. Wybór masz nieograniczony, daj szansę różnego rodzaju aktywnościom. Wierzę, że znajdziesz. Swoją drogą – w tym miejscu apel do nauczycieli w-f. Chciałabym, by była to wasza misja…
Ale jest w całej tej teorii jeden haczyk. Mam wrażenie, że kluczowy.
Zmieniasz się – i czy bierzesz te zmiany zawsze pod uwagę, gdy myślisz o wszystkich aktywnościach? Zmienia się nie tylko twoja sytuacja życiowa, stan zdrowia i kondycja, ale także priorytety w danym momencie. Czasem w sposób oczywisty – ciąża, dziecko, nocna zmiana w pracy, itp. A czasem w sposób, który łatwo przeoczyć – przemęczenie, stres, zawirowania hormonalne. I dyscyplina, którą wybrałaś i pokochałaś parę lat temu, a do której zmuszasz się w tej chwili (bo przecież tak kochasz biegać!), może być teraz po prostu – nie dla ciebie.
Doszłam do tego wniosku niedawno. Zawsze pozostawałam, przy swojej otwartości na różne dyscypliny i możliwości, wierna biegowym endorfinom. A w tej ciąży zakochałam się w jodze – miłością ogromną. Owszem, tęsknię za bieganiem, ale nie mogę teraz biegać. Pływanie jako substytut do mnie nie trafiło. Za to w jodze się teraz wspaniale odnajduję i nigdy wcześniej nie dawała mi takiej radości, przyjemności i nie przynosiła takich efektów! I w tej chwili joga jest moją codzienną aktywnością. Odnalazłam w niej to, co dawało mi bieganie.

To już siódmy miesiąc 🙂
Jak się zmotywować?
Bądź otwarta i słuchaj siebie, to jedno. Fakt, że ci się nie chce i ciężko ci się zwlec na kolejny trening nie musi oznaczać lenistwa. I niekoniecznie należy ci się opierdziel od samej siebie. Może jesteś w tej chwili w takim momencie życia, że potrzebujesz innego bodźca fizycznego, innej dyscypliny, spróbowania czegoś nowego lub na moment zapomnianego?
Nie mówię, że nie wrócę do biegania – wręcz sobie tego w tej chwili nie wyobrażam. Ale ciąża sprzyja jodze, a joga sprzyja ciąży 🙂 I odnalazłam się w tej dyscyplinie doskonale! Dużo pracuję i spotkało mnie trochę stresu w ostatnich miesiącach, niezależnych ode mnie i bardzo niechcianych. Joga nie tylko sprzyja wzmacnianiu mięśni osłabionych w czasie ciąży, ale także relaksuje i pozwala się skupić na oddechu, zwolnić i wyciszyć. To właśnie idealnie to, czego w tej chwili mi potrzeba! A przy okazji polecam filmy z praktykami Gosi Mostowskiej – warto dać jodze szansę 🙂
Nie mogę biegać, czasem nie chce mi się ćwiczyć – przestałam z tym walczyć i zaakceptowałam to, co się dzieje. Fakt, że odkryłam jogę na ten etap życia, sprawia, że jestem aktywna, sprawna i… zmotywowana 🙂 A nie byłabym, gdybym się upierała wyłącznie na hantle, basen i piłkę.
I zostawiam cię z tą refleksją – może oczywistą, a może w swej prostocie trafi do niektórych upartych i zawziętych głów 🙂
Powodzenia!
Zobacz też:
- Motywacja do treningu i robienia fajnych rzeczy – refleksje o lepszym życiu
- Motywacja do biegania – rozdaję dziś za darmo!
- Spadek motywacji – jak ćwiczyć, gdy całe życie ci przeszkadza?