Radość w treningu to zaszczyt, o którym marzyłam, jak zaczęłam podchodzić poważniej do swojej zajawki sportem.
Trening to: początkowo jedynie wysiłek i pokonywanie słabości, potem już nawyk i odskocznia, a następnie rodzaj uzależnienia. Znasz ten schemat?
Czy to już radość w treningu? Nie. Moja definicja to dziecięca radocha z biegu w słońcu. Zabawa w pedałowaniu szybko, pod wiatr. Fun wtedy, gdy nogi są miękkie, ale głowa biegnie dalej! To taka motywacja, która budzi cię o siódmej rano na wakacjach, i biegniesz. Nie szukasz wymówek. Ale potrafisz rozpoznać, że dzisiejszy trening będzie na siłę i go nie robisz.
Dzisiaj chcę ci opowiedzieć, że radość w treningu to najważniejsza i najpotężniejsza motywacja. I o tym, jak mi się udało to dostrzec oraz osiągnąć 🙂