Naturalna pielęgnacja – wywiad z ekspertem

by Ola Sobiegraj

Naturalna pielęgnacja – wywiad z ekspertem

by Ola Sobiegraj

by Ola Sobiegraj

Dziś będzie o czym innym. Nie o skutecznym treningu, nie o zdrowym odżywianiu.

Nie samym treningiem i obiadem człowiek żyje! 😀

Ale wciąż o tym, jak dbać o siebie. Tym razem o pielęgnacji!

Skąd taki pomysł? Od kilku lat mam problem z reakcjami alergicznymi na skórze. Z roku na rok alergenów przybywa. Jedynym pozytywnym aspektem tej sytuacji jest fakt, że wybieram kosmetyki dużo bardziej świadomie. I mam ich zdecydowanie mniej. Nie jest to jednak „mój konik” – nie sprawia mi przyjemności śledzenie nowinek kosmetycznych czy studiowanie opakowań kosmetyków.

Nie znam się na pielęgnacji i jestem dość oszczędna, jeśli chodzi o kosmetyki. Jednak chcę mieć gładką cerę, zadbane włosy czy ładne paznokcie. Pomyślałam, że nie tylko ja! Dlatego postanowiłam zadać parę pytań ekspertce w tej dziedzinie i podzielić się z tobą wynikami tego wywiadu, byś też skorzystała.

Na moje pytania odpowiada Magda z bloga Feminine, na którym porusza przede wszystkim tematykę naturalnej pielęgnacji i makijażu, pokazując że można wybrać lepiej – dla siebie i swojej skóry oraz że warto być świadomym konsumentem.

Zobacz, jak Magda odpowiedziała na moje pytania!

Nie mam dużych problemów pielęgnacyjnych. Dieta na pewno robi robotę 🙂 Na problemy z trądzikiem, cellulitem czy wypadaniem włosów absolutnie nie narzekam. Od pewnego czasu stawiam na naturalną pielęgnację – głównie ze względu na alergie. Do pielęgnacji skóry twarzy używam tylko naturalnych olejków – arganowego, różanego i z opuncji figowej. Czy taka pielęgnacja jest wystarczająca?

To tylko pozazdrościć, że Twoje ciało jest w takiej świetnej formie! Na pewno sposób odżywiania ma na to niebagatelny wpływ 🙂 Natomiast co do pielęgnacji, przyznam że zaniepokoiło mnie słowo „tylko” w kontekście stosowania olejów. To pewnie tak samo jak Ty złapałabyś się za głowę, słysząc że przykładowo jem tylko białko!

Tak jak nasza dieta powinna być zbilansowana, tak w pielęgnacji nie powinno stawiać się wyłącznie na jeden rodzaj kosmetyku. Od razu zaznaczam – jestem wielką fanką olei i bardzo je cenię, jednak opieranie pielęgnacji cery wyłącznie na nich może nie być dobre na dłuższą metę. Dlaczego? Gdyż skórę należy nawilżać, nie tylko chronić przed utratą wody, a to właśnie robią oleje. Same w sobie nie mają zdolności nawilżania, działają jedynie powierzchniowo i nie przenikają w głąb naskórka. Z tego względu dobrze łączyć je z kremami nawilżającymi lub na przykład kwasem hialuronowym – w takiej mieszance mają świetne działanie. Alternatywnie można stosować olej tylko wieczorem, zaś rano krem nawilżający. Oleje można też traktować jako dodatek do maseczek. Każdy powinien znaleźć swój złoty środek. Warto jednak zadbać o równowagę, ponieważ w przeciwnym razie z czasem skóra może zacząć się przesuszać i oberwie się olejom, choć nie do końca słusznie, gdyż stosowane we właściwy sposób mogą przynieść wiele korzyści.

Zanim jednak sięgniemy po wybrany olej, poczytajmy o jego właściwościach. Jest to istotne zwłaszcza przy cerze ze skłonnością do powstawania zaskórników. Niektóre z nich mają skłonności do zapychania cery (np. olej kokosowy czy avocado), czyli są fachowo mówiąc komodogenne. Nie na każdej skórze zrobi to wrażenie, ale na pewno warto mieć świadomość pewnych praw jakimi rządzą się naturalne oleje 🙂

Oleje można stosować również do demakijażu (tzw. OCM – oil cleansing method) czy do włosów. Ale gdybym zagłębiła się jeszcze w te zagadnienia, wyszedłby mi z tego cały referat! Dlatego zakończę na tym, że warto wprowadzić oleje do pielęgnacji, byle z rozwagą.

OK, rozumiem 🙂 A powiedz, co to właściwie jest hydrolat i jak go używać? Słyszałam, że jest konieczny, jeśli stosujemy oleje? Kupiłam ostatnio hydrolat lipowy i niestety ze względu na reakcję uczuleniową na twarzy psikam nim włosy… Swoją drogą włosy nawilża fantastycznie 🙂 Odkryłam to jednak przypadkiem. Jakie hydrolaty polecasz i do czego?

Mówiąc najkrócej – hydrolaty powstają jako produkt uboczny destylacji roślin parą wodną. Dlatego też mają one różne właściwości, w zależności od tego jaka roślina została poddana temu procesowi. Składają się więc z substancji roślinnych, które są rozpuszczalne w wodzie oraz śladowych ilości olejku.

Świetnie że przypadkiem odkryłaś zastosowanie dla hydrolatu który nie sprawdził się w pielęgnacji twarzy 🙂 Jednak poza tymi dwoma stosowaniami, jest jeszcze szereg innych możliwości!

Generalnie jest to kosmetyk, który ma za zadanie tonizować skórę (czyli przywracać odpowiedni poziom pH). Można go więc stosować w ramach toniku, jako element porannej i wieczornej pielęgnacji, ale hydrolat w atomizerze cudownie odświeża skórę również w ciągu dnia – jest to przyjemne zwłaszcza latem, kiedy potrzebujemy dawki orzeźwienia. Z powodzeniem zastąpi wodę termalną,  dostarczając skórze dodatkowych właściwości – jakich, to zależy od jego rodzaju. Hydrolat można również zmieszać z maseczką (np. w postaci glinki), dodać kilka kropli olejku bazowego i mamy gotową cudowną mieszankę! Warto też spryskać nim twarz przed nałożeniem preparatów nawilżających, aby jeszcze lepiej przedostały się one w głąb naskórka – zwilżona skóra chłonie wszystkie składniki niczym gąbka wodę! Hydrolat w atomizerze sprawdzi się też w makijażu – można nim zwilżyć pędzelek w celu podbicia intensywność cieni lub spryskać nim delikatnie twarz na sam koniec wykonywania make-upu, aby zniwelować efekt pudrowości na twarzy (puder ładnies stopi się z cerą – ważne aby robić to z większej odległości).

Jeśli chodzi o to jakie hydrolaty polecam – do włosów na pewno hydrolat z rozmarynu, który świetnie wzmacnia i odżywia cebulki, oczyszcza skórę głowy. Hydrolat w pielęgnacji cery powinniśmy dobierać w zależności od jej rodzaju. Moimi faworytami są: hydrolat z róży damasceńskiej i z czystka (świetne do cery suchej, dojrzałej, zmęczonej), hydrolat z oczaru wirginijskiego (do cery trądzikowej, problematycznej, naczynkowej), lawendowy (do cery normalnej), pomarańczowy (do każdego rodzaju cery). Jest ich oczywiście dużo, dużo więcej 🙂

No dobrze, a czasem jednak chciałabym kupić krem – choćby tłusty na zimowe bieganie czy na lato z filtrem. Na co zwrócić uwagę? Czego unikać w składzie kosmetyków?

Zacznijmy od tego czego unikać w składzie kosmetyków. Tutaj lista jest bardzo długa, ale skupmy się na najważniejszym. Zdaję sobie sprawę, że mało kto stoi w drogerii z litanią szkodliwych substancji w ręku i analizuje każdy skład. Inna sprawa, że kiedy zaczniemy już czytać etykiety, łatwiej będzie nam wyłapać to co powinno być niepokojące. Ale nie ukrywam że jest to długi i żmudny proces nauki!

Generalnie warto unikać składników potencjalnie drażniących i mogących wywołać alergie skórne. Zalicza się do nich na przykład słynny już chyba SLS – czyli Sodium Lauryl Sulfate. Powoduje on lepsze pienienie się produktu, dlatego często kosmetyki naturalne pienią się w mniejszym stopniu, przez co mamy wrażenie że gorzej działają. Ale… może żeby to lepiej zobrazować  – SLS to detergenty syntetyczne, stosowane od lat w przemyśle, służące do odtłuszczania i mycia urządzeń oraz pomieszczeń. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, czy chce traktować tym ciało, twarz czy włosy 🙂 Wiadomo, że do kosmetyków substancje te dodawane są w dopuszczalnych stężeniach, ale mimo wszystko skóra wrażliwa może na nie reagować przesuszeniem. Co więcej powodują zaburzenia w pracy gruczołów łojowych i mogą mieć działanie drażniące. Szczególnie należy wystrzegać się ich w produktach pielęgnacyjnych dla niemowląt, których skóra jest bardzo delikatna. A niestety niektórzy producenci nie powstrzymują się i dodają ten składnik do kosmetyków „od pierwszego dnia życia”.

Kolejny składnik którego warto się wystrzegać to olej mineralny, oznaczany najczęściej jako Parrafinum Liquidum lub Parrafin Oil.  To nic innego jak… efekt uboczny procesu destylacji ropy naftowej! Parafina, która należy właśnie do tej grupy tworzy na skórze nieprzepuszczalną warstwę (zatyka pory), która może skutkować między innymi pojawianiem się wyprysków. Dodatkowo organizm ludzki magazynuje ten składnik, w efekcie prowadząc do osadzania się na narządach wewnętrznych.

Wzmożoną czujność powinien wzbudzić również symbol PEG (jest ich bardzo wiele rodzajów). Mówiąc pokrótce, to kolejne świństwo – w ich produkcji stosuje się gaz Ethylenoxid, który uznawany jest za substancję rakotwórczą i uszkadzającą strukturę genetyczną komórek. W kosmetykach używa się ich jako emulgatorów, które łączą tłuszcz i wodę w jednolitą masę. Znajdują się w szamponach, kremach, fluidach, pastach do zębów i innych. Tak, w produktach dla dzieci również, więc ponownie uczulam. Substancje te powodują też, że skóra staje się bardziej przepuszczalna, mogą więc transportować w jej głąb inne szkodliwe substancje znajdujące się w kosmetyku. Wtedy można już mówić o potencjalnej szkodzie dla organizmu.

Na koniec wspomnę jeszcze o kilku składnikach:

  • formaldehydzie – gazie stosowanym w roli konserwantu. Może wywoływać alergie, podrażniać śluzówkę. Jest częstym składnikiem popularnych odżywek do paznokci.
  • alkoholu denaturowanym, który może skórę wysuszyć, podrażnić i wywołać alergię – nic przyjemnego. Symbol: Alcohol Denat.
  • szkodliwych konserwantach – oczywiście aby kosmetyk nam mówiąc wprost nie spleśniał, musi być czymś zakonserwowany. Ale konserwant konserwantowi nie równy. Te których lepiej unikać, to m.in.: Disodium EDTA oraz Tetrasodium EDTA. Nie dość, że mogą mieć działanie alergizujące, to jeszcze blokują działanie substancji aktywnych kosmetyku. Jeśli więc występują gdzieś na początku składu, od razu możemy sobie ten produkt darować.
  • aluminium – lepiej wystrzegać się też dezodorantów (antyperspirantów) z jego zawartością. Wiele badań wskazuje ścisłe powiązanie procesów gromadzenia się go w organizmie ze zwiększonym prawdopodobieństwem zachorowania na chorobę Alzheimera i raka piersi. Znajdziemy wiele alternatyw ze składem który go nie zawiera.
  • syntetycznych substancjach zapachowych – z całej tej litanii są pewnie najmniej szkodliwe, ale również warto sięgać po produkty które mają zapach pochodzący z natury, nie chemicznie spreparowany. Takie kosmetyki są też dużo przyjemniejsze w użytkowaniu!

Zaznaczam, że to o czym powiedziałam, to wierzchołek góry lodowej i zachęcam aby dowiedzieć się więcej na własną rękę! Bądźmy świadomi tego co wybieramy, bo wszystko co nałożymy na skórę, przedostaje się do naszego organizmu.

Jeśli chodzi o krem z filtrem. Tu też mamy ważną kwestię filtrów przenikających. Są to filtry chemiczne, które mają zdolność wnikania do krwiobiegu i mogą powodować zmiany hormonalne (działanie estrogenne). Muszą na nie szczególnie uważać kobiety w ciąży i karmiące piersią. Takie filtry znajdziemy nie tylko w kremach, ale w bardzo wielu drogeryjnych fluidach czy innych kosmetykach kolorowych. Jego oznaczenie to Ethylhexyl Methoxycinnamate. Oczywiście nie ma badań które potwierdzają czarno na białym jego szkodliwość, ale znowu – każdy decyduje co chce stosować.

Wracając do wyboru kremu. Zimą skóra potrzebuje dodatkowej ochrony (przed wiatrem, mrozem) i nawilżenia, dlatego dobrze sięgnąć po produkt o bogatej formule, treściwy i mocno odżywczy. Najlepiej jeśli będzie opierał się na masłach np. maśle shea, lub olejach. Jest teraz wiele takich kremów o świetnym składzie w rozsądnej cenie. Jeśli miałabym polecić konkretne marki, to stawiam na Iossi, z łatwiej dostępnych Weleda, a dla dzieci Babydream.

Latem zaś stawiamy przede wszystkim na ochronę przed słońcem i lżejszą konsystencję. Filtry to znowu temat rzeka! To o czym należy pamiętać, to że istnieją dwa rodzaje promieniowania – UVA i UVB. Słynny znacznik SPF określa na ile dany kosmetyk ochroni nas przed tym drugim rodzajem (które stanowi jedynie ok 5%), podczas gdy to właśnie UVA jest dużo bardziej szkodliwe. Dlatego należy zwracać uwagę na oznaczenie IPD lub PPD bo to właśnie ono określa w jakim stopniu skóra zostanie przed nim ochroniona. Lepiej unikać filtrów przenikających, a cała reszta – czy sięgniemy po filtr mineralny, czy chemiczny zależy już od nas. Nie demonizowałabym działania tych drugich, w Internecie łatwo znaleźć listę tych które można bezpiecznie stosować. I cóż, znowu wszystko rozbija się o czytanie składu. Z firm które sobie cenię mogę wymienić La Roche Posay. Biodermę i Mustelę.

A co z pielęgnacją paznokci? W mojej pracy robię dosłownie wszystko, by paznokciom zaszkodzić (maty, hantle, codziennie treningi na dworze bez względu na pogodę, praca przy komputerze)! Co mogę zrobić, by je wzmocnić i uodpornić na łamanie i rozdwajanie?

W pielęgnacji paznokci świetnie sprawdzają się lubiane przez Ciebie oleje! Rycynowy, arganowy, olejek z witaminą E, ale również płynna kreatyna. Wcierane w paznokcie kilka razy dziennie mogą przynieść zdecydowaną poprawę ich stanu. Taką kurację można zafundować sobie raz na jakiś czas, ale ważne aby robić to wtedy sumiennie! W takiej pracy, gdzie narażamy paznokcie na uszkodzenia, warto nosić je spiłowane na krótko i dodatkowo zabezpieczyć lakierem (bezbarwnym lub kolorowym) o dobrym składzie (a więc bez wspomnianego już formaldehydu, a także ftalanów, toulenu, ksylenu, kamfory). Na rynku jest ich dostępnych coraz więcej! Moje ulubione produkty do pielęgnacji paznokci ma firma Couleur Caramel.

Mam rozjaśniane długie włosy, dość gęste i raczej w dobrej kondycji. Jeśli mam jakiegoś pielęgnacyjnego bzika, to najprędzej będą to włosy 🙂 Lubię testować kosmetyki pielęgnacyjne do włosów i nie uczulają mnie. Czy znasz coś, co koniecznie powinnam wypróbować?

Powiem szczerze, że rzadko piszę na temat włosów i nie jestem „włosomaniaczką” 🙂 Każdy ma innego hopla i akurat u mnie włosy są gdzieś daleko na liście. Nie chcę więc zgrywać eksperta od tego tematu. Na pewno mogę polecić bloga Anwen, ona jest dla mnie guru jeśli chodzi o włosy, wydała też ciekawą ponoć książkę a wkrótce wprowadza własną linię kosmetyków.

Wiem, że spodziewasz się drugiego dziecka. Czy możesz opowiedzieć coś o pielęgnacji ciała w ciąży, z własnego doświadczenia?

Ponownie bardzo obszerny temat, gdyż w ciąży należy unikać jeszcze większej liczby składników niż na co dzień! Na pewno na liście tych zakazanych jest wit. A (retinoidy), kwas salicylowy, niektóre olejki eteryczne czy konserwanty i wspomniane już filtry przenikające. Ale odnosząc się do doświadczeń własnych – skóra w ciąży jest rzeczywiście bardzo wymagająca i należy o nią dbać ze szczególną troską ale i delikatnością. Przede wszystkim należy zadbać o nawilżenie, ponieważ zmiany hormonalne często powodują jej przesuszenie. Oczywiście ważne jest też smarowanie piersi i brzuszka, które z czasem powiększają się coraz bardziej, rozciągając włókna kolagenowe. Nie powiem że stosując kosmetyki unikniemy rozstępów, bo jest to też w dużej mierze kwestia genów. Mi się to nie udało, mimo sumiennego wcierania w siebie przeróżnych specyfików. Jeśli jednak chcemy naturalnie wspomóc skórę, to bardzo polecam w tym celu olej kokosowy, jojoba i ze słodkich migdałów. Moje top 3 🙂

Magda, dziękuję Ci serdecznie za wyczerpujące i fachowe odpowiedzi!!!! Było mi niezwykle miło gościć cię na swoim blogu 🙂 Szczęśliwego rozwiązania i wszystkiego dobrego :*

 

Jak ci się podoba taka forma wpisu?

Daj koniecznie znać w komentarzu, czy podobają ci się wywiady z ekspertem! Może kogoś jeszcze zaproszę? 🙂

 

 

 

13 Comments

  1. Ciekawy post 🙂 szczególnie w kwestii tego, co nam szkodzi. Dla mnie jednak kwestia aluminium nie jest jednoznaczna.
    Jedno z często cytowanych badań, które wykazało związek między stosowaniem dezodorantu z aluminium a rakiem piersi obejmowało TYLKO grupę kobiet, które wcześniej zachorowały. Zabrakło jednak badania na grupie kontrolnej, zdrowej, dla porównania.
    Nie twierdzę, że nie należy uważać, ale warto wiedzieć, że wiele badań wskazuje również na brak bezpośredniego związku stosowania dezodorantów z aluminium, a rakiem piersi (linki do publikacji z wynikami badań są na końcu artykułów):
    https://www.cancer.org/cancer/cancer-causes/antiperspirants-and-breast-cancer-risk.html
    https://www.cancer.gov/about-cancer/causes-prevention/risk/myths/antiperspirants-fact-sheet

    • Tak, masz rację, ja też nie chcę demonizowaćl ale wolę jak to się mówi dmuchać na zimne. Ogólnie mówi się o szkodliwości aluminium też w kontekście żywności, więc staram się go unikać „na wszelki wypadek” 😉

      pozdrawiam 🙂

  2. Świetny wywiad z Magdą, wiele nas łączy i z wieloma kwestiami się zgadzam 🙂 Od siebie mogę dodać, że warto zwrócić uwagę też na te mniej popularne oleje, szczególnie olej z pestek malin (doskonały, naturalny filtr UV oraz odżywienie skóry) czy truskawek, olej z pestek moreli (cudowny do włosów!), olej z pestek winogron czy moringa. Są to mniej tłuste oleje, które szybciej się wchłaniają niż np. arganowy. Na cerę trądzikową świetnie działa olej z czarnuszki (nakładamy punktowo i musimy wziąć pod uwagę, że ten olej ma bardzo silny i charakterystyczny zapach, który ja osobiście uwielbiam) 🙂

  3. Właściwa dieta i sposób odżywiania jest nieodłącznym elementem trening i najlepiej, gdy idą w parze. Nawilżenie, o którym wspominacie to połowa sukcesu, ważne by nawilżać również od środka, czyli pić odpowiednią ilość wody.

  4. Naturalna pielęgnacja to jest to. Odkąd ją stosuję moja skóra przeszła przemianę (na lepsze oczywiście!).
    Olu, wypróbuj jako „tonik” wodę różaną KTC – butelka kosztuje 5 złotych, a koi i nawilża alergiczną skórę jak mało co. Skład ma cudownie krótki i naturalny, więc nawet Milence możesz buzię nią przemyć.
    Ps. W tekście pojawiła się literówka – nie „komOdogenny”, tylko „komEdogenny” (zboczenie byłej studentki filologii…)

  5. Pingback: essayforme
  6. Pingback: essayforme

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top